A my NATO chcemy...


  Ostatnimi  czasy  coraz  popularniejszy  staje się temat armii i polskich
starań  o  przyłączenie do NATO.Chciałbym i ja wypowiedzieć swoją opinię na
te tematy, bądź co bądź ważne dla nas wszystkich.
  Los  chciał,  że  nasze państwo leży pomiędzy dwoma potężnymi sąsiadami i
dlatego zapewnienie sobie bezpieczeństwa poprzez tego typu sojusze i układy
jest   niewątpliwie   potrzebne.Członkowie  Paktu  Północnoatlantyckego  są
zobowiązani do wzajemnej pomocy w razie agresji na któregoś z nich.
  Tak  więc  członkostwo  w  NATO  likwidowałoby  potencjalne zagrożenie ze
strony   Niemiec  i  dodatkowo  mielibyśmy  zapewnioną  pomoc  militarną  i
gospodarczą  w  przypadku  ataku  ze  strony  pozostałych  sześciu sąsiadów
(przyjęcie Czech i Słowacji jeszcze zmiejszyłoby tę liczbę).
  Wydawałoby  się  same  plusy.Niestety, tak dobrze to nie jest.Popierwsze,
należy  pod  uwagę  wziąść silny sprzeciw Rosji wobec planów naszego rządu.
Teksty  typu "Rosja nie ma prawa wtrącać się w sprawy Polski" czy "sprzeciw
Rosji  nie  będzie  miał  wpływu  na  naszą  (tj.   NATO)  decyzję" nic nie
kosztują,  ale  nie  całkiem  pokrywają  się  z rzewiczystością.Nawet Stany
Zjednoczone  muszą  się liczyć w tej sprawie ze zdaniem naszego wschodniego
sąsiada.A  Rosja  nie  zgodzi  się  na  zbliżenie NATO do swoich granic.Dla
wychowanych   na  radzieckiej  propagandzie  Rosjan  NATO  nadal  pozostało
potworem  czychającym  na  ich  kochaną  matuszkę Rosiję.Nie ukrywajmy, dla
zachodu  bardziej  liczy  się  Rosja niż Polska.a i dla nas groźba zerwania
umów  i  odcięcie  dostaw  części  dla  sprzętu  wojskowego  nie  jest  bez
znaczenia.
  Na  uwadze  trzeba też mieć problemy o charakterze bardziej wewnętrznym.W
NATO  wszystko,  zaczynając od amunicji a kończąc na strukturach wojskowych
jest  zunifikowane.Warunkiem  przyjęcia  na  rzeczywistego członka na pewno
będzie  przystosowanie  polskiej armii do standartów zachodnich.Taki proces
jest kosztowny i długotrwały.A wojsko nie ma pieniędzy, a na dodatek zmiany
zaprowadzane w armii nie uwzględniają wymagań PaktuPółnocnoatlantyckiego.
  Dla niedowiarków na poparcie tych słów mogę przytoczyć parę przykładów.
  Jak  niektórym  wiadomo  (nie  zalicza się do nich sztab generalny naszej
armii)  w  NATO  dla  karabinków  za obowiązujący przyjęto kaliber 5,56 mm.
Nasze  wojsko  w  pędzie do Paktu przezbraja się na kal.  5,45 mm.  Różnica
niewielka  ale  jakże  ważna!Nie jest to bynajmniej wina procudenta Tantali
gdyż radomski Łucznik zaprezentował modele na obydwa kalibry.
  W  podobnej  sytuacji  znajduje  się lotnictwo wyposażone w przestarzałe,
rosyjskie  samoloty, które nie są zdolnedo używania pocisków z rodziny AIM,
bomb i zasobników zachodnich.A pieniędzy na nowy sprzęt nie ma i szybko nie
będzie.
  Do  sprawnego  współdziałania  z  innymi  członkami  potrzebni sądowódcy,
również niższych szczebli biegle posługujący się językiem angielskim, a i z
tym  podobno  jest  nie  najlepiej.No, ale to jest już mniej ważny problem,
którego  rozwiązanie,  chociaż długotrwałe, jest bardzo proste i stosunkowo
tanie.
  Zresztą stan i działania srażnika naszej niepodległości i suwerenności to
temat na oddzielny artykuł.
  Już  z  tego  krótkiego  spojrzenia  widać,  że droga Polski do NATO jest
jeszcze  dłuuga  i stroma.Ale bądźmy dobrej myśli, może zośtaniemy przyjęci
jeszcze w tym wieku.Mimo wszystko, uważam, że byłoby to dla kraju korzystne
i przydatne.