Jak zmieniało się moje
                              widzenie NCR'a

                                  Sloodge


   DAWNO,  DAWNo, DAWno, DAwno, Dawno, dawno, po prostu parę miesięcy temu,
wpadł mi w ręce dysk z NCR'em i szybko wypadł przez palce.  Opierdoliłem po
kolei  każdy  palec,  że jest taki niezdarny i po chwili podniosłem z ziemi
nieszczęsny dysk (nie zaufałem już palcom i zrobiłem to zębami).  Położyłem
go  na biurku i odmuchałem przepraszająco z papruszków.  Widać dysk się nie
obraził,  bo  już  po chwili wirował wesoło w stacji dysków (to taki burdel
dla  dyskietek  -  rżną się tam z głowicami).  Po chwili dysk miał orgazm i
trysnął  na  monitor obrazem.  Jednak coś słabiutko, może był półimpotentem
(czy  coś  takiego  w ogóle jest?).  Co tu dużo chrzanić - logosik w trybie
textowym,  średniej  jakości  paneliki,  muzyka rwie moją błonę (oczywiście
bębenkową) - słowem średniej klasy lamerstwo.
   Nic  to  - nie poddałem się i brnąłem dalej.  Na pierwszy ogień grafiki.
Optymistycznie   kliknąłem  na  ikonce  z  monitorem  i  po  chwili  już...
rzygałem.   Grafiki,  mówiąc  naszą piękną polską mową, były do dupy (sorry
Devoth, ale nie okłamujmy się - Lazur czy Yoga to ty nie jesteś).  Nic to -
powiedziałem   po   raz  drugi  i  brnąłem  dalej  -  muzyka.   Z  nadzieją
przesłuchiwałem  kolejne modułki i w końcu jeden był w miarę słuchalny (ale
fajne  mi  wyszło słowo).  Po raz trzeci powiedziałem:  "Nic to" i zacząłem
przeglądać  deser - texty.  Tu już nieco lepiej - tematyka RPG interesowała
mnie  najbardziej,  jako  że  jestem  MG  w  KC  (superek  są  te  skróty).
Najbardziej  cool'owe  były opowiadania (i w tym, Devoth, w przeciwieństwie
do  grafiki,  jesteś  naprawdę niezły).  Ogólnie NCR#1 był przykładem zinka
nadającego  się  jedynie  do czytania (a do czego jeszcze służą ziny?  może
kiedyś sprawdzę jak nadają się do gry w ping-ponga).
   Chwilę  później wpadł mi w ręce dysk z NCR#2.  Ostrożnie położyłem go na
biurko.   Sama  dyskietka była nieco ładniejsza od poprzedniej - miała sexy
czerwony  kolor, ale w środku prawie to samo, co NCR#1:  słaby logosik, nie
zmienione  paneliki,  muzyczki  trudne  do  suchania.   Tak,  jak wcześniej
wybrałem  w  miarę  przyzwoity  modułek  i  zacząłem  czytać.  I znów texty
zrekompensowały  słabą  oprawę,  jadnak  cały  czas  NCR'a  miałem  za  zin
lamerski.
   Aż  tu  nagle  czytam w Magazynie Amiga, że NCR wcale nie jest lamerski,
lecz  całkiem  dobrze  zapowiadającym się funzinem.  Wtedy też pojawiła się
niepewność (jak u dziewicy przed pierwszym rżniątkiem) - skoro NCR nie jest
lamerski,  to ja jestem lamerem i dlatego wszystko wydaje mi się lamerskie.
Takie  to skomplikowane myśli kołatały się w moim nieskomplikowanym, prawie
nie  pofałdowanym  mózgu.   Na pocieszenie zostało mi to, że grafiki Lazura
wydawały  mi  się (i wciąż mi się wydają) super - może tak do końca lamerem
nie jestem.  Więc kiedy pojawił się artykuł w Amidze, zastanowiłem się, czy
nie  napisać  czegoś  do  NCR'a.   Po  chwili  usiadłem  przy mojej Amisi i
zacząłem stukać jakieś opowiadanko.
   Kilka  chwil  później  (kilka  chwil  =  pare  tygodni)  dostałem NCR#3.
Wepchnąłem  dysk  po chamsku do dziurki z prawej strony Amigi (chciała mnie
potem   podać  (moja  Amiga)  do  sądu  za  gwałt)  i  po  chwili  zacząłem
przeżywać...   nie, nie orgazm ale szOk przez duże "O".  Na początku fajowy
logosik,  później  cool  panele,  dobra  muzyka  -  NCR ewoluował - z rangi
lamerstwa  dostał  u  mnie awans do jednego z moich ulubionych zinów.  Cały
czas  jednak galeria NCR'a pozostawała na słabiutkim poziomie, ale przecież
nikt  nie  musi  jej  oglądać.   W  każdym  bądź  razie  utwierdziłem się w
przekonaniu,  że  muszę  wstukać  jakiś artykulik, opowiadanko, cokolwiek i
podrzucić je Devothowi.
   NCR#4  także  był  na odpowiednim poziomie.  Nawet spodobał mi się jeden
obrazek  w galerii (made by Acid - "Jasio za dużo pił").  Skończyłem szybko
moje  pierwsze  opowiadanko  i, choć nie jest najwyższych lotów, karmię się
nadzieją,  że  może  łaskawy  Devoth  zamieści je w zinie.  Teraz też piszę
różnego rodzaju brednie, naiwnie myśląc, że może się komuś spodobają, jakby
debilne  wynużenia  mogły  się  kiedykolwiek  komukolwiek  podobać.  Zawsze
jednak  pozostaje  mi  nadzieja, że wystukiwanie textów buduje mój wątpliwy
talent polonistyczny.
   I  Wy  -  czytelnicy NCR - moglibyście też coś napisać, a nie tylko, jak
pasożyty, czytać i śmiać się z innych.

                              Sloodge/TheFect