"Na dobre i na złe"
                                rozdział V

                           NIE MA TEGO ZŁEGO...

                                   Shami


   Zamkowe  więzienie  nie  było  najprzyjemniejszym  miejscem  na świecie.
Wilgoć   przeżerała   ściany   i  powodowała,  że  kamienna  posadzka  była
zimniejsza,  niż  oddech  martwiaka.   Przyjaciół  rozmieszczono  w różnych
celach.  Kiedy zdrajcy oddalili się, Santa krzyknął:
   - Zagar...  - z pobliskiej celi nie dochodził żaden dźwięk - Zagar...
   -  Jest  nieprzytomny.  - Gnorik widział leżącego na kamieniach półboga.
- Niedługo dojdzie do siebie.  Ma mocną głowę.
   - Jak twój policzek, Shami?
   -  Chyba  mam pechowy dzied.  Jak nie dobierają się do mnie, to biją.  I
pomyśleć, że to mój pierwszy dzied tutaj.
   - Witamy w Zamku Białego Orła.  - zrezygnowany Santa spuścił głowę.
   - Macie jakiś plan?  - Gnorik nie poddawał się.
   -  To  wam się zachciało szukać spiskowców.  Wymyślajcie teraz.  Ja chcę
jeszcze trochę nacieszyć się słodcem.
   -  To się da załatwić, chyba że egzekucja odbędzie się w nocy.  - Gnorik
pocieszył Santę.
   - Spróbuj się uwolnić...
   - A jak myślisz, co robię?
   Po kwadransie z celi Shamiego dobiegł głośny płacz.
   - Shami, co z tobą?  - Santa zaniepokoił się.  - Słyszysz, Shami...?
   Nagle drzwi się otworzyły i do celi elfa podszedł strażnik.
   - Co jest?
   -  Co  ja  takiego  zrobiłam?   -  szloch  dochodzący  z  celi był coraz
żałośniejszy.   Strażnik  speszony  nie  wiedział  co  zrobić.  - Masz może
odrobinę wody?
   - Co się stało?  - pilnujący więźniów dał się oszukać.
   -  Ten  zły człowiek, który mnie tu zamknął pobił mnie wcześniej.  Jutro
mają  mnie  zabić,  a  ja sama nie wiem za co...  - Shami wybuchnął głośnym
płaczem.  - Co ja takiego zrobiłam...
   Nagle strażnik zaśmiał się przeraźliwie.
   - Jesteś tu sama?
   -  Tak  -  szloch  nie  kodczył  się.  Gnorik ze zdziwieniem spojrzał na
Santę.
   - I jutro cię zabiją...?  - sięgnął do pasa, gdzie miał przypięte klucze
do  cel.  - Byłbym głupi, gdybym tego nie wykorzystał - mruknął pod nosem i
wszedł do środka.
   - Jak myślisz co on kombinuje?  - szepnął Santa do hobbita.
   Z celi Shamiego rozległ się głuchy charkot.
   - Nie wiem, ale nie chciałbym być w skórze strażnika.  - Gnorik szarpnął
się i dodał - Uwolniłem się.
   -  Ja  też.   -  Shami  wyszedł  niosąc  ze sobą klucze.  - Miłość go...
przydusiła.  - dodał przekręcając klucz w zamku celi Santy.
   -  Diabeł...   Po  prostu  diabeł...   -  Santa kręcił głową rozcierając
ścierpnięte nadgarstki.
   - Co z Zagarem?  - Gnorik sam otwierał swoją celę.
   - Dochodzi do siebie.  Ten to ma łeb.
   - Co się stało?  - Zagar ocknął się - Gdzie oni są?
   -  Najpierw  gdzie  my jesteśmy...  Jesteśmy w więzieniu.  Pytanie numer
dwa:   Jak  się stąd wydostać?  Mam propozycję:  szybko.  - Shami nie bawił
się w szczegóły.
   -  Co robimy?  Nie mamy już żadnego dowodu, a na dodatek musimy oskarżyć
samego werbownika.
   -  Wcześniej  narzekałeś  na  nudę...  - Gnorik podsumował Santę - Teraz
chyba nie nudzi ci się.
   - Sprawdźmy strażnika - Zagar pierwszy rzucił pomysł.  - Może ma coś, co
nam pomoże.
   -  Wszystko,  co  ma  to zbroja, miecz i sztylet.  - Shami był najlepiej
poinformowany.  - Sprawdziłem zabierając klucze.
   -  Zostają  nam  strażnicy  za  drzwiami.   Ilu  ich może być?  - Gnorik
spróbował  spojrzeć  przez  szparę,  ale  następne  pomieszczenie  tonęło w
ciemności.
   - Co robimy, myślcie szybko!  Nie wiadomo, kiedy będzie zmiana warty.
   -  Niech  Zagar  się  przebierze  w  zbroję  i  idzie sprawdzić.- Gnorik
pierwszy odezwał się.
   - Dobra myśl.  Jestem najsilniejszy i w razie czego dam sobie radę.
   - A co z twoją głową?  - Santa był zaniepokojony.
   - A co ma być?  W porządku.
   Gnorik  wziął  miecz,  a  wciąż przebrany Shami schował w fałdy spódnicy
sztylet.   Zagar  cicho  otworzył  drzwi na korytarz.  W następnej komnacie
przy  drewnianym  stole  siedziało dwóch gwardzistów.  Trzy dzbany po piwie
świeciły  pustką,  a  obaj  byli  już  tak pijani, że nie zwrócili uwagi na
ubranego  w  zbroję  półboga.   Ten skinął na pozostałych i wszyscy stanęli
przy stole.
   - Zabijemy ich?  - Zagar wahał się.
   -  Nie  zgadzam  się!   -  Santa  stanął  po stronie prawa.  - Po co ich
zabijać?  Oni mogą nic nie wiedzieć.
   - Muszą wiedzieć!  Byli tu, kiedy przyprowadził nas werbownik.
   -  Skąd  wiesz?  - Shami przyszedł z pomocą Sancie.  - Nieśli cię tu jak
kłodę.
   -  Przestadcie,  nie ma czasu.  - Gnorik rozwiązał spór.  - W ten sposób
daleko  nie  zajdziemy.  Teraz nie spytamy ich, czy wiedzą coś.  Nie możemy
zabijać bez powodu, jeśli nie chcemy sami zostać ukarani.
   -  Gnorik  ma  rację.  Kto nam uwierzy, gdy zostawimy za sobą tylko stos
trupów.   Ja  sam  chyba  trochę  przesadziłem  - Shamiego dręczyły wyrzuty
sumienia.  - Na szczęście żyje...
   -  Nie  miałeś  wyjścia.   Bez  tego pewnie wisielibyśmy jutro.  - Santa
pocieszył elfa.  - Dość gadania, nie ma czasu.
   Rozbrojeni  strażnicy  szybko  znaleźli  się w celach.  Zagar wyruszył w
dalszą drogę wyposażony w miecz i sztylet.  Otworzył następne drzwi, rzucił
pilnującemu ich gwardziście - Idę po zmienników - i ruszył do Bandila.
   - Mamy szczęście, że strażnikami są ludzie.  - westchnął Gnorik.
   - Oby mu się powiodło...  Nam zostaje tylko czekać.
   -  Nie możemy obezwładnić tego przy drzwiach?  - Shami niecierpliwił się
- Nie lubię siedzieć bezczynnie.
   - A kto tam stanie za niego, gdyby ktoś przyszedł?
   - Masz rację...  A więc czekamy...

   Bandil właśnie kodczył sutą kolację, gdy do jego drzwi zastukał Zagar.
   - Wstawaj, bierz brod i nie pytaj po co.
   - Co jest ?
   - Zaufaj mi, opowiem ci wszystko po drodze.  Weź kilku zaufanych ludzi.
   - Powiedz o co chodzi.
   -  Pamiętasz  tę  sprawę  spisku  na zamku, którą prowadziliśmy?  To coś
więcej.  Werbownik w tym siedzi.
   - W to nie uwierzę.
   - Chodź, nie ma czasu.  Wszystko powiem ci po drodze.
   - Dokąd idziemy?
   -  Najpierw  do  więzienia.   Zostali tam Santa, Gnorik i Shami.  Ja sam
stamtąd idę.
   - Nie rozumiem tu czegoś.
   - Nie musisz, chodź!  - Zagar zakodczył rozmowę.
   Kiedy  stanęli  przed  drzwiami  więzienia, stojący na straży gwardzista
opuścił halabardę.
   -  Wstęp  zabroniony  wszystkim  bez wyjątku.  Rozkaz werbownika.  Jeśli
chcecie wejść idźcie do niego.
   - Nie mogę, on jest zdrajcą.
   - Wykonuję rozkazy.
   - Zabiję cię - Zagar chciał wyciągnąć miecz, ale powstrzymał go Bandil.
   - Uważaj co robisz!  - i dodał - Przepuść nas.
   - Naprawdę nie mogę.  To rozkaz od góry.
   - Rozumiem.  Chcę tylko sprawdzić co z więźniami...
   - Nic z tego.
   Stojący  za  drzwiami  Santa,  Gnorik  i  Shami przysłuchiwali się całej
rozmowie.  Shami zrezygnowany machnął ręką:  - Nie uda się.
   - Uda.  Moja w tym głowa.  - Santa siadł i przyłożył wskazujące palce do
skroni.   Już po chwili wyczuł oddalony o metr umysł strażnika.  Delikatnie
wysondował  go,  jego  odporność,  by już po chwili wślizgnąć się jak wąż w
myśli gwardzisty.
   - Co on robi?  - Shami wzrokiem spytał Gnorika.
   -  On  jest teleczymśtam, no, znaczy się potrafi przekazywać innym swoje
myśli.   - usłyszał wypowiedziane szeptem słowa.  - Teraz, jak go znam, coś
wmawia stojącemu przy drzwiach gwardziście.
   Po chwil drzwi się otworzyły.
   Po  drodze  do  werbownika  wstąpili  do  swojego baraku.  Shami założył
normalne  ubranie  i  wszyscy  wzięli  zostawioną  w  pośpiechu  brod.  Tak
wyekwipowani ruszyli w stronę wieży werbownika.
   - Jak to rozegramy?  Nie mamy już żadnych dowodów?
   - Mamy to.  - Santa pokazał swoją kuszę.
   - Mamy też Nystula.
   Zagar ze zdziwieniem spojrzał na Shamiego:  - Jak to?
   - On wszystko wie, tylko nie chce się wtrącać.
   - Dlaczego tak myślisz?  - Bandil też był zaskoczony.
   - Kiedy wszedłem wczoraj, on wiedział, że jestem magiem i nie powiedział
nic.   Wiedział, jaka byłaby reakcja werbownika.  Wie też o jego zamiarach,
ale wie też, jak podchodzą dowódcy zamku do wszystkiego, co jest związane z
magią.   Traktują go jako dziwaka.  Jemu nikt by nie uwierzył, gdyby on sam
powiedział o spisku.
   - Może masz rację, to się dopiero okaże.
   Weszli  po  krętych  schodach  na  górę i wpadli do komnaty.  Drzwi były
otwarte,  werbownik  nie  spodziewał  się  gości.   Kiedy  zobaczył Zagara,
sięgnął  po leżący na stole topór, ale nim zdołał go podnieść, bełt z kuszy
Santy przebił mu nadgarstek.  Jęknął z bólu i próbował sięgnąć po leżące na
stole pergaminy, ale tu ubiegł go Gnorik.
   - Nie tak prędko.  Wy też ręce trzymajcie przy sobie - krzyknął w stronę
zaskoczonych gnoma i krasnoluda.
   Nawet  nie  próbowali  uciekać.   Na  znak  Bandila, jego ludzie zrobili
użytek z niesionych przez siebie sznurów.
   -  Shami,  zobacz  co tu jest napisane...  - Gnorik przytknął sztylet do
szyi werbownika.
   - Pierwszy to tamten list od Czarnego Maga.  Nie zniszczył go jeszcze...
A to jest odpowiedź.- dodał po chwili.  - Jesteśmy sławni.  Ta gnida pisze,
że  nie  będziemy  więcej  sprawiać  kłopotów.   - Shami wyszczerzył zęby w
stronę werbownika - Może jednak to nie ja mam pechowy dzied.
   -  Poproś  do  nas  Nystula.   Zdaje  się,  że  ty  najlepiej  się z nim
rozumiesz.   -  Bandil  nie  miał  już  wątpliwości.   -  Jego umiejętności
przydadzą się w rozmowach z dowódcą.

   Korytarz  prowadził  do  obszernej  komnaty.   Na  jej środku stał duży,
drewniany stół, nad którym pochylona była wysoka postać.  Bandil zameldował
się  jednemu  z  dwóch  gwardzistów stojących przy drzwiach.  Ten wszedł do
pomieszczenia,   zasalutował   i   oznajmił  przybycie  żołnierza.   Okryta
czerwonym  płaszczem  postać podniosła głowę, popatrzyła na stojących przed
drzwiami przyjaciół i podeszła do nich.
   -  Co  was  sprowadza  o tak późnej porze?  - w głosie człowieka słychać
było   zniecierpliwienie.   -  Rozkazałem  ze  wszystkim  zgłaszać  się  do
werbownika.
   -  Oto  on  -  Bandil pokazał więźnia.  Na twarzy dowódcy odmalowała się
złość.
   - Co to znaczy?  - spytał gniewnie.
   - Proszę nas posłuchać.
   Dowódca   wysłuchał   spokojnie   relacji  Bandila,  uzupełnionej  przez
sprawozdanie Gnorika.
   - Dlaczego nic nie wiedziałem o morderstwie w moim zamku?
   -  Relacja  została  złożona  na  ręce  werbownika.   On  też wiedział o
śledztwie.  Myślę, że dlatego twoi najlepsi żołnierze, sir, wysłani zostali
na pewną śmierć.  Graniczy z cudem, że udało im się wrócić.
   - Wszystko przechodziło przez jego ręce?
   -  Tak  jest, sir.  - A oto dowody jego przestępstwa - powiedział Bandil
dając dowódcy spisane pergaminy.
   -  Podły  zdrajca!   A  ja  dałem  ci  najważniejsze  chyba stanowisko w
zamku...
   Dowódca  z  pogardą  pokiwał  głową,  a po chwili namysłu rzekł w stronę
czwórki przyjaciół:
   -  Zasłużyliście  sobie  na  nagrodę.   To  co  zrobiliście nie zostanie
zapomniane.  Idźcie odpocząć, a jutro stawcie się na porannym apelu.
   - Tak jest, sir.  - odpowiedzieli wszyscy zgodnie.

   - To był bardzo długi dzied.  - powiedział Shami zamykając drzwi baraku.
   -  Marzę  tylko o tym, żeby w nocy nic się nie wydarzyło.  I proszę, nie
próbujcie rozwiązywać żadnych szpiegowskich zagadek.
   -  Dołączam  się  do  słów  Santy.   Ja też mam dość - Zagar też był już
zmęczony.
   Shami z Gnorikiem spojrzeli na siebie i roześmiali się w głos.