Potęga muzyki...

                                  Meecash

                         (Uwaga!!! Only for MG!!!)

   Chmmmm...  No, yyyy, tego....  Jak by tu zacząć?  może bardzo poważnie?:
Chciałbym się podzielić z wami rozważaniami na pewien temat...
   Zapewne każdy z Was kocha urządzenie zwane popularnie Walkmanem.  Nie ma
nic  przyjemniejszego,  niż założyć   słuchawki  na  uszy, i zamknąc się we
własnym  muzycznym  światku,  izolując się od reszty dźwięków dobiegających
nas  z  zewnątrz.   Tylko,  że  moc doznań tego typu niestety niektórym nie
wystarcza.  Żeby nawet sprzęt był dobrej klasy itp, itd, to i tak albo jest
za cichy, albo ma za mało basów, albo jeszcze coś...
   Teoretycznie  w  Cyberpuknku jest to rozwiązane czymś o czym marzy każdy
dzisiejszy   maniak   muzyczny,  a  mianowicie  chipami  muzycznymi,  które
podłączane  do odpowiedniego interface'u pozwalają zamienić sobie czaszkę w
symfonię.   Tylko  w  tym  momencie  nasuwa  się parę rozważań.   Jeśli ten
"sprzęt"  jest  podłanczany  za  pomocą interface'u,  to za jego sterowanie
odpowiedzialny jest nasz kochny procesor, który chcąc nie chcąc hamuje jego
działanie, i usuwa ewentualne szkodliwe wpływy na system nerwowy (zresztą w
końcu  na  tym  polega  jego  rola,  żeby  "tłumaczyć"  na "język nerwów" i
"hamować").    Poza  tym  jest  to  tylko  działanie  na  nerw  słuchu.   A
prawdziwemu  Cyberpunkowi  nigdy  nie jest dosyć.  Więc można w technologii
odtwarzania muzyki pójść dalej...
   I tu jest właśnie ten kawałek dla MG.  Wyobraźmy sobie sprzęt, który nie
odtwarza  muzyki,  przekazując  bodźce bezpośrednio do nerwu słuchu, ale do
CAŁEGO SYSTEMU NERWOWEGO!  Człowiek który się pod coś takiego podłacza jest
poddany odczuwaniu euforii muzycznej całym ciałem.  Doznanie czegoś takiego
jest  wspaniałe  (seks  wysiada  :),  oczywiście wciąga nieziemsko, ale nie
uzależnia.  Tego typu przystawka jest, of coz, zupełnie nielegalna, a co za
tym  idzie  dostępna  tylko  na czarynym rynku, i stanowi szpan najwyższego
lotu.   Jak  nie  trudno się domyślić, w wyniku specyfiki działania,jest to
rzecz  o  "kopnięciu"  często lepszym od narkotyków.  Siła tego typu doznań
(oczywiście  zależna  od  muzyki)  jest dosłownie zabójcza (szczególnie dla
słuchającego  :).   Nie  mówię tu  zaraz  o  uśmiercaniu graczy przy pomocy
takiej   "plajałki",   tylko  o  podsunięciu  im  tego.   Rozważając  rzecz
logicznie,  skoro to coś działa na cały sytem nerwowy, i to z taką siłą, to
nie  ma rady.  Musi działać na niego szkodliwie.  Tylko, czy gracze muszą o
tym wiedzieć?
   Najprostszy  przykład  mamy, gdy jakiś z naszych ulubionych chłopców ( a
co  za  tym  idzie  jednak  szkoda  go  zabijać)  ma  za  wysoki refleks, a
jednocześnie  lubi  szpan  i  nowinki  techniczne  (co należy wykorzystać).
Podsuwany  mu taki produkt jako bezwzględną okazję, i "nowość na rynku" (co
za  tym  idzie  nikt  nie wie jak to naprawdę działa :), i po jakimś czasie
używania  tego  dochodzi do degradacji systemu nerwowego danego osobnika, i
możemy  mu  zmniejszyć refleks  o  jakąś  (  w  gesti  MG)  liczbę punktów.
Niestety   jest  to  wybieg,  który  można  zastosować tylko  raz,  wraz  z
bajeczką o nieznany działaniu, i "wykradzeniu patentu z jakiś laboratoriów"
i "absolutnie unikalnej okazji"...

                           Przewrotne?  No cóż -

                             life is brutal...
                         and full of zasadzkas...
                       and somtimes kopas w dupas...

                                  Meecash

Ps.   Wiem,  że  to  się nikomu  nie  przyda,  ale  akurat takie rozważania
chodziły mi po głowie...