To co widziałam po drodze
                               (myśli różne)

                                Sweetvoice


   Znowu  niedziela tylko przypisana innemu numerowi, zupełnie jak tramwaj.
Świat  gra  w numeromanię.  Ten sam czas spędzony w ruchu, ta sama godzina,
to  samo  miejsce.   Jedna  z  niewielu  rzeczy  w mym życiu takich samych.
Stawiam  nogę za  nogą,  niosę podwójnego garba na plecach i chcę dojść tam
gdzie  zwykle.   Oszukuję się,  że chcę dojść, a tak naprawdę, to wolałabym
się odwrócić,  i  wrócić skąd  przyszłam.  Zdziwiliby się, zakłóciłabym ich
harmonię.   W  tym  czasie  nie  jestem  przypisana  tamtemu  miejscu.  Nie
potrzebują mnie,  więc  ciągnę te  nogi w kształcie elips.  Tutaj rozstaję 
się z  mymi  towarzyszami  podróży  i  odtąd jestem sama w wielkim mieście.
Mijam   jakieś budki   wypełnione   ludźmi  przeliczającymi  w  głowie  ile
dziś zarobili  sprzedając  hot-dogi  z  zielonymi  parówkami i stare gazety
pornograficzne.    Opuszczam   dzielnicę amerykańską,   schodząc   w  tunel
krzyczący   plakatami.   Operetka  zaprasza...   Dyskoteka  najlepsza  w...
Zapisy  do  sekcji  karate...   nowy  film...   udzielę korepetycji  -  nie
mogę wytrzymać tego  wrzasku.  Idę i dochodzę do rogu, za którym rozpoczyna
się nowa  rzeczywistość.  Już czuję specyficzny smród Mc Donaldsa, w środku
ludzie   zachwycają się smrodem.   Niektórzy  z  nich  w  takich  fikuśnych
strojach  wycierają  po  raz  tysięczny  to  samo  miejsce.  Stoję chwilę i
zaczynam  głośno  się śmiać,  nie  śmiać,  a ryczeć ze śmiechu.  Popatrzyli
sobie  na  mnie,  to idę dalej.  Ludzie chodzą i obnoszą się z tym co mają.
Piękne  panie,  w futrach, które kiedyś biegały po lesie (futra nie panie),
przystojni panowie, w białych szalikach, młode dziewczyny, śmiejące się tak
głośno,  by  zostać zauważone, młodzi chłopcy zaciągający się ostentacyjnie
śmiercią.   Każde  miasto  ma  taką ulicę - Nowy Świat, Pola Elizejskie czy
też Floriańska.      Wszędzie     witryny     sklepowe    na    które    za
zupełną darmochę można     rzucić okiem.     W    pizzerni    siedzą sobie,
odkrawają kawałek  za  kawałkiem  i  wkładają do  ust.  Czuję się jak młody
szczeniaczek  gapiący  się spod  stołu  na  żujące  żuchwy pana zjadającego
obiad.   Wzruszam  ramionami.   Jakiś gostek  gra na gitarze, nie pasuje do
tego  otoczenia, ale zdaje się, że nic go to nie interesuje.  To jest życie
w  życiu.   Wreszcie  dochodzę do  dużego  placu,  przestrzeni,  po  której
czmychają spłoszeni  przechodnie.   Na  tak otwartej przestrzeni czują się 
niepewnie, więc łażą szybko jak mrówki.  Wolność to dla nich własna klatka.
To  pępek  tego  miasta,  a może i świata.  Bo skąd wiadomo, gdzie świat ma
pępek?   Ma  na  pewno,  bo  jest przecież jednym z dziewięciu dzieci Boga.
Widzieliście doskonałe dziecko bez pępka?  I znowu ulica, te same towary na
wystawach,   pan   klęczy  pod  sklepem  nocnym,  siedzą  przy  świecach  w
restauracji   i   pewnie   nie   wiedzą o   czym   mówić.   Tutejsze  ulice
są wieżą babel,   ludzie   mówią różnymi   językami,  a  nawet  różnie  są 
pokolorowani.   BÓg,  który  rysował  tenkomiks  miał dużo kredek!  Za tymi
torami  tramwajowymi znów będzie inaczej.  Mijają mnie oświetlone puszeczki
nabite  towarami,  nikt  się nie  uśmiecha.   Mówiłam, że będzie inaczej, i
jest.    Troszkę    ciemniej,   raz  po  raz  jakiś człowiek,  co  nie  boi
się chodzić sam.   Światło  zielone, które trwa 6 sekund, i drugie zielone.
UFF...   Pokonałam  Styks.   Jeszcze  prosto,  mogę zamknąć   oczy i iść po
omacku,  może  zacznę   biec, by znaleźć się tam czym prędzej?  Napieram na
drzwi  i jestem w środku, uderza we mnie z całym impetem znajomy zapach zup
w proszku, i pasty do posadzki.  Schody to już żadna przeszkoda, dziewczyna
w   pidżamie   gada  przez  telefon...   Zatapiam  się w  łóżku,  które  mi
przydzielono,  przyciskam  przycisk  znajomego  magnetofonu.   Każdego dnia
przechodzę przez  piekło  i  dążę  w stronę nieba...  zamykam oczy, muzyka,
odpływam tam, gdzie mogę żyć.
   Jutro o godzinie szóstej wrócę do Hadesu.
   Tak to się cyklicznie powtarza.
   Idę pograć z Kurtem w piłkę...


               ____
         SweetVoice\SCUM^NBK