AłtoBi-(sex)Yo!!!grafija.

   Urodziłem  się tego samego dnia, co moja mamsia miała dziecko.  I tak oto
zaprowadzono  zorganizowany  bezład  w chaosie mego porządku podświadomości!
Poczęty  począłem  szukać  powrotu  do  swoich  zródeł, które znajdowały się
gdzieś  za magiczną krainą macicy.  Jednak zmuszony byłem walczyć z wielkim,
obleśnym  gigantem,  GINEKOLOGIEM.  Jednym ruchem swej potężnej broni odciął
mi  zródło  mojej  mocy  -  pępowinę.  Ta zniewaga nie mogła mu ujść płazem,
zatem,  używając  ostatnią  dostępną  mi  broń, naszczałem mu prosto w oczy.
Powalony  stwór  zaczął  się miotać i powoli zżerany kwasem moczowym w końcu
przestał się poruszać( MG za ten heroiczny czyn przyznał mi 150PD, tym samym
pozwolił  mi  osiągnąć  I  POZ  Brzdąca).   Nie był on jednak sam!!!  (w tej
chwili  nastrój  zgrozy  powinien zapanować nad czytelnikami).  Ich przewaga
liczebna  zmusiła  mnie  w końcu do kapitulacji, lecz wpierw zdążyłem pokryć
cały  pokój  moim  moczem.   Bezlitosne Pielęgniarki siłą zaciągnęły mnie do
pokoju dla nowonarodzonych, gdzie położyły mnie w łóżku obok innych bobasów.
Ale  zemsta  była  słodka  -  zrobiłem  kupcię  zanim  te zdążyły mi założyć
pieluszki.

   cd(NIE)n.






   Dwanaście ton gówna pózniej...

   I siedemnaście lat w przyszłość...

   Zapewne  każdy  was  miał  kiedyś  taki  zajebisty  dzień,  kiedy neurony
wykazują  nieprzeciętną  werwę  twórczą.  Ich zapotrzebowanie na zwiększenie
moich  horyzontów myślowych powoduje, że siadam za swoim Pincetem i pozwalam
paluszkom pieścić klawiaturę.  Osiągając szczyt podniecenia włączam komputer
i  witam  w  cudownym  świecie Microsoft Works.  [proponuję minutę ciszy nad
biednym  losem Zambiego, skazanego bezlitośnie na PeCeta...  - Meek.] Stukam
wtem  bezmyślnie  w  klawiaturę  i  po  mału  zaczynają się pojawiać nic nie
znaczące  zdania  na  ekranie  komputera.   Jak  zwykle nie posiadam inwecji
twórczej,  lecz tylko popęd do pisania.  Skończone dzieło wysyłam do swojego
kolegi,  Meecash'a,  gdzie  zostaje poddane ostrej cenzurze.  Mocno okrojona
praca  zostaje  (przy  odrobinie  szczęścia  i  odpowiednich  znajomościach)
wydrukowana na łamach Neku.  Choć moja autobiografia nie wykazuje niezbędnej
ambicji,   a   jego   znaczenie   kulturalne  i  krajoznawczej  jest  liczbą
nieoznaczoną,  mam  jednak  nadzieję, że ktoś z chęcią przeczyta tę kreację.
Oczywiście  nie  marzę nawet o tym , by którakolwiek z moich dzieł otrzymała
"NCR OK".
   Dlatego, że taka praca powinna:
   - wyróżniać się.
   - specjalnie przypaśc do gustu
   - rozbawić
   - wzruszyć
   - itp.

   Niestety,  jako  że  moje prace nie posiadają którejkolwiek z po-wyższych
cech, proponuję Devoth'owi, żeby przyznawać nową kategorię tekstów "NCR This
SUX".  Zaszczyt ten powinien być przyznawany pracom, które:
   - zgorszyły
   - mogą spowodować powstanie bad bloków na dyskietce
   - spowodowały urazy psychiczne wsród czytelników
   -   zostały   wyświetlone,   tylko   dlatego,   że  groziłem  Meecash'owi
kałasznikowem
   - udowadniają pokrewieństwo człowieka z orangutanem
   - ciążą na sumieniu Devoth'a i autora
   - powodują, że inne teksty wydają się lepsze niż naprawdę są
   - nie posiadają żadnej istotnej puenty
   - powierzchownością ukrywają całkowity brak wyobraźni pisarza
   - z takich czy innych powodów nie powinny zasmiecać łam tego pisma.

   Wracając  do  sedna  sprawy,  a zatem do mojej autobiografii (która rzecz
biorąc  nie  będzie  zbyt  bogata  w  treść,  bo  niedługo zdaję na prawko).
Obudziłem  się  dzisiaj  rano i miałam coś na kształt natchnienia!  I wiecie
co!   Nie  wiedziałem o czym pisać.  Dopóki znakomity pomysł mi nie wpadł do
głowy  -  czemu  by nie zjechać bezczelnie samego siebie.  Postanowiłem więc
napisać  autobiografię,  ale  wtedy  wystąpił  pewien  problem.   Wszytko co
próbowałem  napisać  wydawało  się  takie  sztuczne,  gdyż mimo wszystko nie
potrafiłem  wyzbyć się szacunku dla samego siebie.  Niestety jedynie osobnik
nie  bedący  częścią  mojej  rozdwojonej osobowości potrafiłby szczerze mnie
zbluzgać.   A zatem będę kończyć moją próbę komukacji z zewnętrznym światem,
zarazem  śkończę  tą  marną  imitację kunsztu pisarskiego.  Zostało mi teraz
jedynie  podziękować  publiczność  za  wymuszoną uwagę i przesłać greetingsy
następującym osobom:

--  Meecash'owi  -  za  próbę  sprowadzenia mnie na ziemię i pomoc w pisaniu
wszystkich  moich tekstów [hmm, hmm, pomoc?  bo ja nic takiego nie pamiętam!
- Meek.]

--  Kougers'owi  -  za to, że tak doskonale prowadzisz sesje RPG i za to, że
jesteś tak zajebiście coolanckim gościem( subtelna próba podlizania się).

-- Klasie IIIA - za to, że jeszcze ze mną wytrzymują.

-- Sobie - za ogólną postawę życiową (HA!HA!).

-- Mamie - za swój wrodzony wdzięk i genetycznie uwarunkowany urok.

-- Ojcu - za klejnoty rodzinne.

--  Otter'owi,  Przemkowi,  Rafałowi,  Stefanowi itp.  - za towarzystwo przy
kuflu i nie tylko.

--  Szalonemu  -  za niezapomniane doznania erotyczne i pomoc w dostarczaniu
potrzebnych mi przyrządów samozaspokajających...

-- Sloodge'owi - za...

--  Anie,  Jowicie,  Mileenie,  Oldze,  Sylwii  -  za  zeszłoroczną  pomoc w
utrzymaniu swojej równowagi fizycznej i psychicznej.

-- Kobietom - za?  (jakie głupie pytanie!!!).

-- Bogu - za (patrz wyżej).

-- Paranoii - bez Ciebie nie byłbym sobą.  Całuski!!!

-- Żubrówce, Luksusowej, Absolwentowi, itd.  - za wspaniałe preżycia i łatwo
zapomniane chwile spędzone razem z wami.

-- Miłej i Agnieszce (Moje siostry) - za to, że wyjechałyście i mam cały dom
dla swojej wyłącznej dyspozycji.

-- Szkole - Asta la vista, BABY!!!


                     THE END.
         wirtuozersko skomponował:  Zambi.