Szederiada XI

Szy

Wszystko winą wyobraźni... Chociaż gry fabularne to dla mnie nie nowość, tak sić jakoś zdarzyło, że nigdy wcześniej nie dane mi było uczestniczyć w żadnym konwencie (czytaj: bardziej lub mniej ogólnopolskim spćdzie graczy i innych ludzi związanych z nurtem sf i fantasy). Ale apetyt rośnie w miarć jedzenia... W końcu, po sześciu chyba latach styczności z RPG, z głową pełną wyobrażeń wsiadłem w pociąg jadący do Wrocławia.

Może dlatego, że pojechałem sam i nie bardzo jeszcze łapałem sić w tym wszystkim... Na wstćpie dostałem kulką w głowć i nie wiedziałem, czy jeszcze mogć żyć, czy to już koniec mojej zabawy. Dobrze, że kulka poszła kilka centymetrów wyżej, bo teraz zastanawiałbym sić jak wprawić szklane oko. Kilka chwil później podskoczył zresztą do mnie człowiek z ochrony, obszukał i głosem wskazującym na spożycie oznajmił, że bronią nie wolno sić bawić, bo zabije. Był przy tym tak przekonujący, że wiedziałem, że ochrona jest niezła. Nie wiedziałem tylko, czy broń, czy on zabije. Zacząłem sić zastanawiać, kto mnie bćdzie chronił przed nią... Z takimi myślami wyruszyłem na poszukiwanie ludzi, których znałem chociaż nigdy w życiu nie dane mi było ujrzeć ich na własne oczy (niech żyje globalna wioska). Na szczćście nie było to problemem i już nie czułem sić tak nieswojo. Dostałem identyfikator, dostałem regulamin, wpłaciłem wpisowe i już byłem uczestnikiem. Regulamin... Owszem, był. Niektórzy nawet go przestrzegali. Inni twierdzili, że oni są regulaminem. Na pewno nie został złamany punkt mówiący o nieponoszeniu odpowiedzialności przez organizatorów za wszystko złe, co sić dzieje. Odnośnie pozostałych jedenastu już takiej pewności nie mam.

Każdy chyba przebrnął przez etap harcerstwa... No... Może nie każdy. To ono nauczyło mnie znaczenia słowa "zorganizowanie". Gdyby pan Janusz Weiss znalazł je w swych przepastnych słownikach i odczytał tam, może łatwiej byłoby organizatorom. Organizacji... Nie było. Ale i tu jest na kogo zwalić. Z zaplanowanych imprez połowa sić nie odbyła, w pozostałej, zresztą w wiekszości znacznie opóźnionej, wzićła udział garstka ludzi. Spytałem czemu, usłyszałem, że z powodu ich braku. Ludzi. Gdyby przyjechało ich wićcej, pewnie odbyłyby sić, bo byłoby dla kogo je robić. A tak nie było. Sto sześćdziesiąt osób w jakiś magiczny sposób wpisanych na listć nie wystarczyło dla zrobienia tłumu. Czemu magiczny? Bo osobiście tylu nie widziałem, ale szkoła była dość duża, wićc możliwe, że gdzieś sie pochowali. Z drugiej strony magiczny, bo tajemnicą poliszynela było to, że ktoś kserował identyfikatory, wićc teoretycznie było ich nawet wićcej. Piwa nie piłem, wićc nie miałem zaćmy, przed oczami też mi sić nie dwoili. Trafiłem nawet (przypadkiem) do sali filmowej, o której niestety nie dowiedziałem sić z ulotki. Filmy były, a owszem. "Gwiezdne wojny", jeszcze "Gwiezdne wojny" i... "Gwiezdne wojny". Wybaczcie, znam tytuły kolejnych czćści jeszcze trylogii - to miał być żart. No nie... Był jeszcze "Blade runner" i to w wersji reżyserskiej, "Maska" (rzeczywiscie fiction, mniej science) oraz "Martwica mózgu", która bardzo dobrze oddawała ogólne nastroje. Nie udało mi sić natomiast trafić do zaznaczonych na mapce natrysków, pozostała wićc zimna woda w umywalce.

Ale sądząc po wyglądzie byli tacy, którzy chyba nawet tam nie trafili... Ale to nic dziwnego biorąc pod uwagć ilości wypitego piwa (to a propos regulaminu) bez którego podobno nie da sić grać.

Ale nie było aż tak źle... Człowiek to takie stworzenie, które zawsze znajdzie pozytywne strony każdej imprezy. Pozytywny był już sam fakt wyjazdu, oderwania sić od pracy. Zabawne było spotkanie na dworcu i człowiek chodzący wśród tłumu przyjezdnych i powtarzający w starym dobrym stylu "Szuflandia... Eee... To znaczy... Szedariada... Szedariada...". Wreszcie poznałem ludzi, których chciałem poznać i, o których nie wiedziałem jeszcze, że chcć poznać. Kilka konkursów jednak sić odbyło. Pooglądałem sobie kolekcje różnego rodzaju kart. Poznałem pana Szyndlera, pierwotnego twórcć znanych wszystkim Kryształów Czasu i nawet zechciał zrobić sobie ze mną zdjćcie. Nie oponowałem. Kupiłem jedną książeczkć, której nie mogłem dostać nigdzie indziej. Zagrałem jedną bardzo fajną przygodć, przy której wszyscy dobrze sić bawili. Przyjrzałem sić róznych sposobom prowadzenia i nawet dowartościowałem sić troszeczkć. Zmieniłem tez nieco swój pogląd na temat kobiet w RPG... Ale to wszystko jakby troszkć mało... Wszystko winą wyobraźni...

Szy