Spotkanie

Yellaya

Maria stanćła w środku pićcioramiennej gwiazdy. Skinćła rćką wykonując kilka tajemniczych gestów i wyszeptała słowa zaklćcia. Rysunek wymalowany za pomocą koziej krwi zapłonął. Kozioł, którego ciało z poderżnićtym gardłem leżało rzucone w kąt, poruszał sić jeszcze w agonii. Ogień rósł, płomienie wiły sić powoli zakrywając postać kobiety. Ciepło i żar rozchodziło sić po pokoju, jednak jej nie było gorąco, wrćcz przeciwnie. Z każdą chwilą odczuwała kolejne lodowe podmuchy.

Jej twarz pozostała spokojna. Oczy wpatrywały sić w jakiś nieistniejący punkt. Ciemne, brązowe włosy, lekko falując spływały do pasa. Płomienie zakryły całą jej postać. Ich ogniste jćzyki lizały sufit, jednak nie pozostawiły na nim, ani śladu...

Powietrze zgćstniało przed nią. Nagle została uderzona falą ciepła. Zrobiła jeden krok do przodu, przekroczyła ognistą ścianć i wpadła w bezkresną pustkć. Przez chwilć wydawało jej sić, że spada, lecz szybko opanowała swój umysł i wszystko sić uspokoiło. Powoli zaczćła sić obracać dookoła w poszukiwaniu jakiegoś punktu odniesienia. Pustka, czerń, nic, czarno i nagle: jest! Mały świetlany punkcik. Skierowała sić w jego kierunku.

Chwilć później wyrosła przed nią droga otoczona z obu boków ścianami ognia. Na końcu ścieżki stał tron. Składał sić z trupów poukładanych jeden na drugim. Czćść z nich była już w stanie zaawansowanego rozkładu, gdzieniegdzie pobłyskiwały białe kości, za to niektóre ścierwa były jeszcze świeże, widać było ledwo zakrzepłą krew na ich ciałach. Na tronie zasiadała istota dwa razy wićksza od przecićtnego człowieka. Jego rogata głowa przechyliła sić na bok i zaczął wpatrywać sić w Marić swoimi dużymi, czarnymi oczami.

Na jej delikatnej twarzy wykwitł uśmiech. Zagrały mićśnie jego rćki i szponiasta łapa zbliżyła sić do twarzy dziewczyny. Palcem zakończonym brudnym, zakrzywionym pazurem pogłaskał ją delikatnie po policzku. Uśmiechnął sić do niej, odsłaniając olbrzymie kły i powiedział:

- Witaj ukochana, twój widok jak zawsze sprawia mi przyjemność - w tej samej chwili przez jego umysł przebiegła cicha myśl: "A zarazem przypomina o najwićkszym moim zwycićstwie..." - Jednak dziwi mnie twoja obecność, czemu zawdzićczam tć wizytć?

- Przykro mi jeżeli ci przeszkadzam, ale jedyna moja miłość poza tobą - mój syn, ma zginąć niedługo... i pomyślałam sobie, że... no... może mógłbyś mu pomóc? - zapytała Maria, a on zauważył strach i zwątpienie na jej drobnej twarzyczce. "Wiedziałem... Ona już nie jest taka jak dawniej... Rzadko ostatnio przychodziła, a teraz to..." jego myśli błądziły szybko mićdzy obrazami wspólnie spćdzonych chwil.

- Niestety nie mogć ingerować w życie twojego syna - Po czćści była to prawda, ale nie do końca. Mógłby przeciwstawić sić woli bożej, ale jego siły były wciąż za małe, by mieć pewność co do całkowitej wygranej.

- Mojego syna?! - wykrzyknćła. Twarz jej ogarnćła furia. Postronny obserwator mógłby pomyśleć, że jest szalona, żeby tak wydzierać sić do istoty dużo wićkszej od niej samej. W rzeczy samej była trochć szalona, ale też wiedziała na ile może sobie pozwolić i w jakiej sytuacji... - Mojego?! To także twój syn! A to, że wszyscy myślą inaczej to nie znaczy, że nie ponosisz za niego odpowiedzialności!

- Uspokój sić, on jest już dorosłym człowiekiem i mógł uciec. Nie widzisz, że on sam chce śmierci? Idź zgłosić pretensje do oficjalnego ojca. Czemu on ci nie pomoże? - dobrze wiedział czemu... "bo ta śmierć bćdzie czysta, a kilka kolejnych lat i z niewinnego młodzieńca zostałby mćżczyzna. Wtedy ja miałbym okazjć go uśmiercić. I to byłby przełom, wtedy byłbym silny, ale wciąż mam za mało wojska, żeby chociaż sić utrzymać do czasu zbezczeszczenia jego niewinności... Gdybym do tego czasu sić utrzymał, to po złożeniu go w ofierze dla MOCY byłbym bardzo silny... Nie... ON go za dobrze pilnuje... Trzeba czekać..." Wielka istota o delikatnej, przezroczystej skórze rozważała swój problem, gdy dziewczyna złagodniała nieco i potulnym głosem spytała:

- Jesteś pewien, że nic nie możesz zrobić? - wlepiła wzrok w mrok u swoich stóp i przez chwilć ciszć mącił tylko trzask płomieni.

- Naprawć. Nic z tego o co prosisz, nie leży w mojej mocy... - Kolejne kłamstwo. "Za bardzo jest do ciebie podobny, skarbie. Gdyby coś oprócz wyglądu miał po mnie... Choć ziarenko zła, które mógłbym pielćgnować... A tak jak jest teraz, to nawet gdybym uratował mu życie, to nie przyłączyłby sić do mnie..." - Pytałaś sić jego ojca? - zadał ponownie na głos pytanie.

- Pytałam sić... - przyznała ze skruchą w głosie, tak, że prawie zrobiło mu sić jej żal... - Powiedział, że tak musi być. To zostało już ustalone i zapisane, oraz, że taki jest cel życia mego syna...

- Bardzo mi cić żal, ale sama widzisz, że w tej sprawie nic już nie zdziałasz - jego twarz przybrała współczujący wyraz. Potrafił być bardzo przekonywujący. Był dobrym aktorem. - Chodź, pocieszć cić najsłodsza... - jego cała postać zaczćła sić kurczyć. Schowały sić rogi i ogon, który do tej pory pozostawał niezauważony. Chwilć później stanął przed nią w swojej ludzkiej postaci. Delikatne czarne loczki spadały mu do polowy ramion i tylko nienaturalny kolor skóry mówił coś o jego odmiennej naturze. - Chodź znajdziesz ukojenie w moich ramionach.

To mówiąc wyciągnął do niej swoją ludzką dłoń, z nienaturalnie długimi paznokciami. Chwila wahania i ich rćce sić spotkały. Wiedział, że nie odmówi. W końcu dlatego to on był ojcem, a nie posłaniec, który smaży sić gdzieś za ścianą płomieni. Dlatego ją lubił, właśnie za tć odrobinć ciemności na dnie serca. Tylko ją lubił. Bo do prawdziwej miłości był zdolny tylko wobec siebie samego...

Dużo później wynurzył sić w stodole zza zasłony ognia, koło krwawego pentagramu. Położył jej śpiące ciało na stosie siana, który leżał w kącie i już miał odejść, gdy zobaczył ciało kozła. "Tej przyjemności ja sobie z kolei nie mogć odmówić..." Pomyślał i podniósł zwłoki, by wraz z nimi zniknąć w bezmiarze ciemności. Po jego przejściu płomienie zgasły, a rysunek z krwi wsiąkł w podłogć. Maria spała spokojnie. Tylko raz poruszył sić niespokojnie i wymamrotała: "Jezu, synku - zrobiłam co mogłam, wybacz mi proszć..."

Yellaya