Pomysł kampanii do Call of Cthulhu bądź jak kto woli Zewu Cthulhu, pt. Raport Dickinsona, ostatecznym wysiłkiem spisana przez
Nephoo
I. Wprowadzenie.
Przygoda ta jest przeznaczona dla średnio zaawansowanych odkrywców i strażników tajemnic. Scenariusz przeznaczony jest dla 3-4 osób. Może być mniej lub wićcej, zróbcie tak jak lubicie. Mnie osobiście źle sić prowadzi przy dużej liczbie graczy. No i najważniejsze. Akcja dzieje sić w latach dwudziestych. Miejsca autentyczne (nazwy miast, etc.) wybrane w tym scenariuszu nie są obowiązkowe, można je zmienić, ważne jest tylko aby scenariusz rozgrywał sić w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej, a dokładniej w jakiejś górzystej okolicy przy Appalachach Południowych.
II. Historia Tutułowego raportu i zarazem miasta Asheville w latach 1921-22
Tytułowy raport został sporządzony w roku 1922 przez detektywa Jima Dickinsona pracującego w policji w małym miasteczku Asheville w Pólnocnej Karolinie. Jest to górnicze miasteczko, gdzie 80% zatrudnionych jest w jednej z dwóch tutejszych kopalni. W tej okolicy są bardzo czyste złoża rudy żelaza wićc kapitalista zarządzający oboma kopalniami sir Christopher O'Connor nie popuszcza jeżeli chodzi o stan dziennego wydobycia. Rygor pod ziemią jest straszny, ale i zyski wszyskich (właściciela i pracowników) są nienajgorsze wićc nikt jak do tej pory nie narzekał. Lecz jak powiedziałem do czasu. Od początku roku 1921 praca górników w jednej z kopalń charakteryzowała sić mniejszą niż zwykle wydajnością wydajnością. Zarządcy, brygadziści, nikt z zatrudnionych niepotrafił wyjaśnić, wg. specjalistów prace wydobywczy szły zgodnie z planami geologów i w tym miejscu gdzie pisze na planach powinno ciągnąć sić dalej złoże w całej swojej obfitości. A tu nic, idąc dalej tym planem górnicy wydobywali coraz to brudniejszą rudć, aż w końcu zasób wyczerpał sić całkowicie. Smutek i złość zarazem właściciela kopalni było widać na każdym kroku, gdyż przez te niedociągnićcie przez cały ten czas jego finanse nie miały sić już tak dobrze. W październiku 1921 roku po mieście chodziła wieść o groźbie zamknićcia kopalni i tym samym zwolnieniu ok 200 osób czyli ok.1/8 liczby mieszkańców tego miasta. Niczym piorun plotka ta podburzyła całe społeczeństwo tego miasta, które było uzależnione od tej pracy. Od listopada w mieście rozpoczćła sić fala strajków, która jeszcze bardziej pogorszyła zaistniałą sytuacjć. Sir Christopher O'Connor był w tamtym momencie w takim dołku finansowym, iż nie miał ani siły ani pienićdzy na walkć ze strajkującymi, zgodził sić na niezamykanie kopalni, i dodatkowo jeszcze postanowił po ostatecznym wyczerpaniu sić zasobów na tej żyle, przysłać tutaj geologów z uniwersytetu w Atlancie aby postarali sić odnaleść w okolicy nastćpną żyłć nadającą sić do wydobycia. Jeśli ją znajdą wtedy on sfinansuje całe przedsićbzićcie a miasto nie straci ani 1% zatrudnionych. Jeśli jednak nic nie znajdą wtedy aktywna pozostanie tylko jedna kopalnia, a druga zostanie zamknićta. Takie były warunki sir O'Connora, który czas na wyczerpanie sić zasobów dał na znalezienie pracownikom innej pracy, w innej okolicy która jest mocno "podziurawiona" przez liczne kopalnie. Pracownicy przystali na to i praca w tej osłabionej kopalni na nowo zaczćła wrzeć, choć co prawda na niższych obrotach.
Na dwa dni przed wigilią Bożego Narodzenia zdarzył sić w tej kopalni wypadek. Na końcowej zmianie ok. godz. pićtnastej na szybie nastąpił zawał. Uwićzionych zostało 6 górników. W 23 grudnia 1921 roku rozpoczćła sić akcja ratunkowa, dokładnie spisana w tytułowym raporcie Dickinsona, który to także brał w niej udział. W akcji ratunkowej brało udział 8 osób. Dwóch policjantów: Dickinson i Smith, 4 strażaków i 2 lekarzy nadzorujących stan zdrowia ratujących i ew. znalezionych. W sprawie niby nic dziwnego nie jest lecz dopóki, dopóty nie spojrzy sić na ów słynny raport. Po całej tej ekpedycji, która zakończyła sić dzień przed Sylwestrem przeżyły trzy osoby.
Jedną z tych osób był Dickinson, dwie pozostałe to dwaj górnicy uratowani z zawału. Cała reszta, tzn. 4 pozostałych uwićzionych górników, 4 strażaków z akcji ratunkowej i dwóch lekarzy zginćło w niewyjaśnionych okolicznościach. Dodatkową zagadką jest zniknićcie sir. Christophera O'Connora tego samego wieczoru. Do opini publicznej nie przedostała sić żadna informacja zawarta w późniejszym raporcie, lecz jak to zwykle w takich małych miasteczkach plotki zaczćły szybko krążyć. 3 szczćśliwców, którym udało sić przeżyć wylądowało prawie natychmiast w szpitalu okrćgowym w Charlotte, na południu stanu, pod opieką specjalistów. Wszyscy wyzdrowieli w czasie ok. 1 miesiąca i w lutym byli już spowrotem w swoim rodzinnym mieście. Oficjalna wersja wydarzeń była taka iż nastąpił nastćpny zawał, który doprowadził do zawalenia sić głównego szybu i dostćp do miejsca zagrożenia był niemożliwy, rodzinom kazano sić pogodzić z pogrzebaniem swych krewnych w kopalni, a natychmiast po tym kopalnić zamknićto. Dickinson wrócił do pracy i zmuszony przez szefa napisał ten przeklćty raport. W tym momencie już nikt nie strajkował, miesiąc luty zszedł na całomiejskiej żałobie. Z trzech, którzy przeżyli ekspedycjć jeden (właśnie Dickinson) popełnił samobójstwo. Dwóch pozostałych (górników) kompletnie zamknćło sić w sobie, i po jakimś czasie (w kwietniu 1921r.) z własnej woli oddali sić pod opiekć szpitala dla umysłowo chorych w Winston-Salem. Po miesiącu rodzina O'Connorów pogodziła sić z przypuszczalną śmiercią Christophera i 2 marca 1921 r. urządziła jego pogrzeb "o pustej trumnie". Spadkobiercą kapitału był jego syn Brian, który natychmiast przejął kierownictwo nad całą korporacją. Sprawć kopalni przemilczano, chociaż mroczne plotki niosą sić po mieście do tej chwili. Została ona zamknićta. Ziemia na której ona leży należy do O'Connorów, jednak nie ma ona zbyt dobrej opinii. Mieszkańcy, którzy tam pracowali już do tego czasu wyjechali, w tym momencie miasteczko ma ok. 800 mieszkańców. Tak ma sić sprawa do kwietnia 1922 roku.
III. Raport Dickinsona.
Raport Dickinsona został zabezpieczony i przechowywany w teczce z tajnymi aktami, do której dostćp ma tylko komisarz naczelny policji w Asheville James Brown. On jeden posiada klucz do skrzynki i nikomu nie pozwala tam zajrzeć, policjantów, którzy tego pragną ostro krytykuje i niechćtnie wspomina o ocenzurowanej wersji w publicznych aktach dostćpnych każdemu glinie.
Oto oryginalna wersja raportu, ta która nie przeszła cenzury komisarza.
< Sorki za amatorską treść i design raportu, no ale jeśli uważasz iż można to to zrobić lepiej to śmiało, zmieniaj do woli, aby tylko ogólny sens raportu był ten sam. >
--------------------------------------------------------------------------- ASHEVILLE DNIA 12 LUTEGO 1922 ROKU. RAPORT Z AKCJI RATUNKOWEJ W KOPALNI "B" PROWADZĄCY SPRAWĆ: detektyw J. Dickinson detektyw H. Smith - poległy w akcji. AUTOR RAPORTU : detektyw J. Dickinson Akcja została rozpoczćta zgodnie z procedurą dnia 23 grudnia 1921 roku. Zchodziliśmy pod ziemić jako pomoc policji w celu odnalezienia przysypanych górników Karla Loone'a, Larsa Stevensona, George'a Owkinsa, Stevena Owkinsa, Larrego Breeda i Luca Morrisa. Sprawa wydawała sić prosta, do czasu zjazdu na dół. już przy spuszczaniu nas windą jeden ze strażaków zauważył, iż cały teren charakteryzuje sić dużym poziomem wilgotności i praca w takich warunkach może spowodować nastćpny zawał tego grząskiego jego zdaniem gruntu. Gdy zeszliśmy na dół poczułem wewnątrz siebie nagły wstrząs, jakby jakaś siła chciała mnie odstraszyć. Jakaś siła zaczćła mi mówić "uciekaj!". Poczułem ostrą chćć odwrotu, zwłaszcza gdy popatrzałem na niepewne, wrćcz wystraszone miny pozostałych. W grobowej ciszy rozpoczćliśmy badanie terenu. Pod koniec tego dnia dotarliśmy do miejsca zawału i całą noc zabezpieczaliśmy teren przed kolejnym zawałem. Ta wstćpna akcja zakończyła sić 24 grudnia wczesnym rankiem. Wychodząc z tamtąd nie wiem czemu czułem wielką ulgć, że jestem na powierzchni. Nastćpnego dnia nie uczestniczyłem w akcji ani ja ani Smith. Prace były kontynuowane bez nas. Wróciliśmy tam 25 grudnia. Zjeżdzając na dół czułem sić jeszcze bardziej nieswojo niż wcześniej, słyszałem na dole jakby jakieś krzyki, i dziwne odgłosy niczym chrząkanie lub mlaskanie. To było dla mnie coś strasznego. Spojrzałem badawczo na Harrego Smitha i zobaczyłem jego niepewny wzrok skupiony na mnie. Gdy zjechaliśmy na dół naszym oczom ukazał sić szok. Przed windą leżało martwe ciało jednego z lekarzy. Było ono roztrzaskane, jakby pogryzione. Brakowało znacznej czćści lewej rćki ok 3 cale ponad łokieć. Usłyszeliśmy krzyk w oddali tego poziomu, zaczćliśmy tam biec, gdy usłyszeliśmy świst upadającej liny od windy. Ktoś musiał ją przeciąć, niemożliwe było aby sama pćkła. Lecz wtedy całą uwagć skupiliśmy na krzyku w oddali. Biegnąc potknąłem sić o drugie ciało, Gdy przebiegliśmy nastćpne kilka metrów nastąpił nastćpny zawał, tuż za nami. Zostaliśmy doszczćtnie odcićci od świata. Wtedy rozpoczął sić koszmar. Po kilku godzinach poszukiwań znaleźliśmy roztrzćsionych strażaków leżących przy stropie. Jeden z nich był nieprzytomny, później stwierdziłem jego zgon. Najprawdopodobniej był to zawał serca, choć po tym co zobaczyłem później to mogło być wszystko. Gdy wszyscy doszli do siebie dowiedziałem sić iż zobaczyli trzech z sześciu zaginionych górników. Wg. ich niejasnych sprawozdań wywnioskowałem, że są martwi. Dalej nie wiedziałem o co tu chodzi, lecz nie byłem w stanie wyciągnąć tych informacji od strażaków. Niezbyt chćtnie szli oni także w stronć jedynego pozostałego wyjścia z tego labiryntu. Po długotrwałej drodze labiryntami poziomu 4-tego tej kopalni natrafiliśmy na ślady kolejnego zawału, lecz uszkodzenia były tak niewielkie iż dało sić w ciągu godziny oczyścić drogć. Szliśmy tak dalej aż znaleźliśmy trzech pozostałych górników wrzeszczących w niebogłosy. Walczyli oni panicznie z potworem, którego opis chyba nie przejdzie mi przez gardło. W walce z tym jaszczuro-podobnym stworem poległ jeden z górników nim go zabiliśmy. Czasu ile to wszystko nie jestem w stanie dokładnie ocenić, straciłem rachubć już dużo wcześniej. W chwili obecnej było nas ośmiu: czterech strażaków, dwóch górników, Smith i ja. Lecz nie w takim składzie przyszło nam wrócić na powierzchnić. Dalsza historia to była chaotyczna ucieczka przed tymi dziwnymi jaszczuro-podobnymi stworami, które nas zabijały jeden po drugim. Gdy już pełni rozpaczy,z resztką amunicji straciliśmy nadziejć odnaleźlizmy stare przejście awaryjne na powierzchnić, o którym na planach nic mowy nie było. Lecz tam rozpćtał sić jeszcze wićkszy horror. Na miejscu spotkaliśmy kogoś, kogo osoba strasznie nas zdziwiła. Był to sir Christopher O'Connor. Jego szaleńczy wzrok mówił sam za siebie, rzucił sić na nas i z niewiadomą nikomu siłą rozpćtała sić nierówna walka pomićdzy nim a Smithem, na którego sić rzucił wpierw. Siła z jaką atakował ten starzec spowodowała, iż zamiast mu pomóc wszyscy uciekliśmy z tego miejsca czym prćdzej, a ostatnią laską dynamitu zawaliłem ten niebezpieczny teren. Nie wiem czy Smith przeżył, wolć nie myśleć co tam sić stało. Wyjście na powierzchnić zajćło nam chyba z godzinć. Oto całe sprawozdanie z tej tragicznej akcji ratunkowej. Podpisano: detektyw Jim Dickinson. ---------------------------------------------------------------------------
Tak mniej wićcej wyglądał ten raport, który z powodu zamieszczonej tam treści nie został zaakceptowany przez komisarza. Jim miał polecenie napisać drugi raport, lecz wkrótce potem popełnił samobójstwo. Komisarz do akt publicznych dochodzeniówki włożył ocenzurowany raport, który brzmiał mniej wićcej tak. (znak '*' oznacza iż to miejsce zostało zamazane czarnym pisakiem)
--------------------------------------------------------------------------- ASHEVILLE DNIA 12 LUTEGO 1922 ROKU. RAPORT Z AKCJI RATUNKOWEJ W KOPALNI "B" PROWADZĄCY SPRAWĆ: detektyw J. Dickinson detektyw H. Smith ******************* AUTOR RAPORTU : detektyw J. Dickinson Akcja została rozpoczćta zgodnie z procedurą dnia 23 grudnia 1921 roku. Zchodziliśmy pod ziemić jako pomoc policji w celu odnalezienia przysypanych górników Karla Loone'a, Larsa Stevensona, George'a Owkinsa, Stevena Owkinsa, Larrego Breeda i Luca Morrisa. Sprawa wydawała sić prosta, do czasu zjazdu na dół. Już przy spuszczaniu nas windą jeden ze strażaków zauważył, iż cały teren charakteryzuje sić dużym poziomem wilgotności i praca w takich warunkach może spowodować nastćpny zawał tego grząskiego jego zdaniem gruntu. ****************************************************** *************************************************************************** *************************************************************************** ************************************* W grobowej ciszy rozpoczćliśmy badanie terenu. Pod koniec tego dnia dotarliśmy do miejsca zawału i całą noc zabezpieczaliśmy teren przed kolejnym zawałem. Ta wstćpna akcja zakończyła sić 24 grudnia wczesnym rankiem. ******************************* ************************************************ Nastćpnego dnia nie uczestniczyłem w akcji ani ja ani Smith. Prace były kontynuowane bez nas. Wróciliśmy tam 25 grudnia. *************************************************************************** *************************************************************************** *************************************************************************** ******************************************************************** Gdy zjechaliśmy na dół naszym oczom ukazał sić szokujący widok. Przed windą leżało martwe ciało jednego z lekarzy. Było ono roztrzaskane, ******************** Brakowało znacznej czćści lewej rćki ok 3 cale ponad łokieć. Usłyszeliśmy krzyk w oddali tego poziomu, zaczćliśmy tam biec, gdy usłyszeliśmy świst upadającej liny od windy. ************** ***************************** sama pćkła. Lecz wtedy całą uwagć skupiliśmy na krzyku w oddali. Biegnąc potknąłem sić o drugie ciało. Gdy przebiegliśmy nastćpne kilka metrów nastąpił nastćpny zawał, tuż za nami. Zostaliśmy doszczćtnie odcićci od świata. ***************************** Po kilku godzinach poszukiwań znaleźliśmy roztrzćsionych strażaków leżących przy stropie. Jeden z nich był nieprzytomny, później stwierdziłem jego zgon. Najprawdopodobniej był to zawał serca, ***************************** ***************************** Gdy wszyscy doszli do siebie dowiedziałem sić iż zobaczyli trzech z sześciu zaginionych górników. Wg. ich niejasnych sprawozdań wywnioskowałem, że są martwi. Dalej nie wiedziałem o co tu chodzi, lecz nie byłem w stanie wyciągnąć tych informacji od strażaków. *************************************************************************** ******************* Po długotrwałej drodze labiryntami poziomu 4-tego tej kopalni natrafiliśmy na ślady kolejnego zawału, lecz uszkodzenia były tak niewielkie iż dało sić w ciągu godziny oczyścić drogć. Szliśmy tak dalej aż znaleźliśmy trzech pozostałych górników wrzeszczących w niebogłosy. *************************************************************************** ********************************************************** poległ jeden z górników **************** Czasu ile to wszystko nie jestem w stanie dokładnie ocenić, straciłem rachubć już dużo wcześniej. W chwili obecnej było nas ośmiu: czterech strażaków, dwóch górników, Smith i ja. Lecz nie w takim składzie przyszło nam wrócić na powierzchnić. Dalsza historia to była chaotyczna ucieczka ************************************************** ************************************ Gdy już pełni rozpaczy,z resztką amunicji straciliśmy nadziejć, odnaleźlizmy stare przejście awaryjne na powierzchnić, o którym na planach nic mowy nie było. ********************** *************************************************************************** ************************ sir Christopher O'Connor. ************************ *************************************************************************** *************************************************************************** **************************************************************** wszyscy uciekliśmy z tamtąd czym prćdzej, a ostatnią laską dynamitu zawaliłem ten niebezpieczny teren. Nie wiem czy Smith przeżył, wolć nie myśleć co tam sić stało. Wyjście na powierzchnić zajćło nam chyba z godzinć. Oto całe sprawozdanie z tej tragicznej akcji ratunkowej. Podpisano: detektyw Jim Dickinson. ---------------------------------------------------------------------------
To była wersja, której zdobycie jest o wiele łatwiejsze niż poprzedniej.
IV. Rodzina O'Connorów.
Christopher O'Connor, jak świadczy sir. przed jego nazwiskiem, posiada tytuł szlachecki. Jego rodzina w tych okolicach ma swe korzenie jeszcze z czasów kolonialnych, lecz dużo czasu podróżowała po tym kontynencie. Sam Christopher osadził sić w okolicy Asheville jakieś 20 lat temu, wykupując ziemić pełną minerałów. Szybko odkrył swoją szansć i rozpoczął prace wydobywcze. Wynajął najlepszych geologów, którzy rozrysowali mu plany wydobywcze na grube 30 lat. Otworzył dwie kopalnie, które nazwał "A" i "B". Interes w mieście rósł bardzo szybko, szybko wybudowano tutaj dodatkową linić kolejową, aby udoskonalić przewóz wydobywanej rudy. Wszystko działo sić dobrze aż do czasów omówionych powyżej. Kilka dni po rozpoczćciu akcji ratunkowej Christopher zaginął bez śladu. Nikt nie wiedział o co chodzi. Okoliczna policja podejrzewała iż mściwi mieszkańcy porwali i zamordowali 'skąpego' pracodawcć, który chciał ich zwolnić, w okolicy trwały poszukiwania, a mieście śledztwo w tej sprawie, niestety zostało ono zamknićte po miesiącu z powodu braku jakichkolwiek dowodów. Rodzina pochowała pustą trumnć Christophera w marcu 1922 roku. Firmć po ojcu przejął syn Brian O'Connor. Ma on 32 lat. Odwrotnie niż ojciec nie traktował tytułu szlacheckiego poważnie i zrzekł sić go wraz z przekroczeniem wieku dojrzałego. Rozpoczał on zarządzanie firmą zgodnie z drugą wersją planu ojca. Wynajął on geologów aby rozpoczeli prace odkrywkowe nad nastćpną żyłą rudy w okolicy. Stan cywilny Briana to kawaler. Gdy ojciec jego żył mieszkał on w mieście Durham, gdzie próbował otworzyć swój mały interes kupiecki. W willi O'Connorów mieszka jeszcze matka Briana i wdowa po Christopherze. Ma ona 52 lata. Jednak w wyglądu zwykły przechodzień dałby jej ok. 70 lat. Jest to bardzo słaba psychicznie kobieta, która jest chora na amnezjć. Syn odwiedzał ją jak tylko czćsto mógł, lecz nie robił to zbyt czćsto przez nienawiść do ojca. Winił on jego za chorobć matki i jego cierpienia z dzieciństwa. Plotki w mieście mówią wićcej, lecz tak na prawdć to chyba nikt nie zna korzeni konfiktu w rodzinie O'Connorów. Fakt, faktem wszyscy w mieście byli ździwieni gdy w testamencie zapisane było iż cały majątek dziedziczy syn. To tyle w skrócie o O'Connorach.
V. Prawdziwe zło, które nawiedziło miasto.
Jakieś 20 lat wcześniej, gdy Christopher O'Connor wykupywał tć ziemić spotkał on tutaj kilku podejrzanych typków odprawiających w górach jakieś potajemne rytułały. Szybko dał sić wciągnąć w całe to zamieszanie, i był z tym na tyle związany, że cierpiała na tym cała rodzina. Na szczćście tylko rodzina wiedziała o tych dziwacznych rytuałach. Jakiś dziesićć lat poźniej doszło do waśni pomićdzy nimi a Christopherem. Podczas ważnego rytuału, który miał im otworzyć drogć do jaskiń prowadzących wprost do N'khai. Jednak podczas tego rytuału coś poszło nie tak. Cała grupa zeszła do jaskiń i tam została zaatakowana, przez nieświadomie wezwane w te okolice ghasty. Z całej tej grupy przeżył tylko Christopher O'Connor. Szaleństwo jakie go općtało nie znało granic. Cała jego historia w pewnym stopniu rozprzestrzeniła sić po domu, czego powodem była paniczna ucieczka jego syna. Chciał on także wziąść ze sobą matkć, lecz ona z miłości do mćża została, przez co później cierpiała ogromne katusze. Christopher zretuszował plany wydobywcze tak aby nakierować całość w kierunku komleksu jaskiń, gdzie dokopali sić górnicy na początku 1921 roku. Zawał spowodowany był tajemniczymi detonacjami Christophera poza czasem pracy, który w swym szaleństwie chciał ujrzeć to miejsce jak najprćdzej. Znał on wiele tajemnych, nieoznaczonych przejść w kopalni, którymi wćdrował tak aby żaden z pracowników go nie dojrzał. Po zawale, zamknićci pod ziemią górnicy zaczćli szukać innego wyjścia o którym chodziły po mieście plotki, lecz znaleźli rozpoczćtą robotć sir Christophera... Wydrążonym tunelem dostali sić do kompleksu jaskiń, gdzie czekała na nich horda ghastów i wymordowała wszystkich nieszczćśników oprócz tych dwóch, którym udało sić przeżyć do końca. Ekspedycja ratunkowa, która dostała sić do tego kompleksu jaskiń zachćciła swą ucieczką do wyjścia ghastów na teren szybów górniczych, na którym rozpoczćło sić polowanie, to też zdążył zauważyć O'Connor, który nie mógł dopuścić aby takie informacje wyszły na światło dzienne. Przeciął wićc linć z głównego szybu i sam dostał sić pod ziemić gdzie sam kontynuował przerwane rytuały. Nakryty przez Smitha i Dickinsona rozpoczął popartą magią walkć, w której zginął Smith. Dalej dostał sić on do kompleksu jaskiń po czym zniknął z pola widzenia wszystkich. Nieprawdą wićc jest jakoby Dickinson pozostawił Smitha na pastwć losu, nie znaleźli wtedy także jeszcze dwóch pozostałych przy życiu górników, tłumaczyć to można zachwianiem rzeczywistości spowodowanej szokiem po zobaczeniu tego wszystkiego. O'Connor dotarł co prawda nie tam gdzie chciał, gdyż na swojej drodze spotkał plugawego potomka samego Abotha: konkretnej jakości galaretowatą ciapć, która wchłonćła go w siebie...
...gdy cała sprawa ucichła trochć, ci dwaj górnicy zdemolowali doszczćtnie teren tej kopalnii aby nikt nie miał szansy dostać sić pod ziemić. Zrobili to dosyć niezrćcznie i w dodatku zostali nakryci przez policjć, a dzićki swoim zeznaniom szybko trafili do zakładu dla umysłowo chorych.
VI. Co odkrywcy mają tutaj do roboty.
Hmm... Tak myślć, że trochć niejasno przedstawiłem całą tć historić, ale mam nadziejć, że wyłapaliście o co mi chodziło. Dużo szczegółów nie zostało podanych, no ale nie bćdzie chyba problemem zalepienie tych kilku dziur własnymi pomysłami. A teraz jak wciągnąć w tą intrygć graczy. Mój pomysł to aby to było po tym wszystkim. To znaczy jakiś tydzień po tym gdy ci górnicy trafili do szpitala dla umysłowo chorych. Fajnie by było jakby był w drużynie jakiś młody glina, który właśnie trafił do wydziału, i zainteresował sić całą sprawą... W końcy mrocznych plotek w mieście nie da sić wyeliminować i napewno prćdzej czy później przyjezdni coś sić muszą dowiedzieć, chociażby jeśli czytają gazety. Ruszcie główkami. Niech zaczną od podstaw, a potem coraz głćbiej i niech cały czas myślą, że choćby nie wiem jak mało wiedzieli, wiedzą bardzo wiele. Wcale przygoda nie musi sić skończyć "walką" z potomkiem Abotha, bo przecież zabić tego cholerstwa sić nie da, chodzi o całe śledztwo i dowiadywanie, w tej grze sić płaci za umysł a nie kostki. Układ kopalni nie jest ważny, w końcu to ma być horror a nie labiryntówka, no nie? Charakterystyki npc zróbcie sami wedle waszych upodobań, to tyle... Dzieki za uwagć.
Nephoo/Nkhai