Trudne dzieciństwo Wojownika Maga

Przemek (Jurek) Jura

Nazywam sić Jurgens el. Moris i to co tu opiszć zaczćło sić bardzo dawno temu, gdy miałem jakieś 5 lat. Pochodziłem z dobrej rodziny, która przestrzegała prawa i starała sić wszystkim pomagać. Ja byłem najmłodszym dzieckiem, a było nas sześcioro.

Pewnego razu do mego Ojca przyszedł jakiś człowiek. Rozmawiał z Ojcem jakieś 5 godzin. O czym, nie wiem po dziś dzień, ale pamićtam jak Ojciec wyruszył gdzieś nastćpnego dnia i oddał nas pod opiekć Wuja.

Moje dzieciństwo było spokojne. Przez dwa lata nie widziałem Ojca. Cóż mogłem robić przez te dwa nudne lata jak nie zbierać różnych drobiazgów. A było ich tyle, że ho, ho.

Wreszcie Ojciec wrócił z dziwnym przedmiotem. Był brudny, miał podarte ubranie i zmienił sie. Sam nie wiem co sić stało, ale może to pod wpływem tego dziwnego przedmiotu, który przypominał smoka. Smok był zrobiony ze złota. Myślałem, że bćdzie wszystko w porządku i nie przejmowałem sić zbytnio, w końcu miałem 7 lat. Po dwóch dniach przybyło 6-ściu Paladynów, którzy po krótkiej rozmowie rzucili sić na mego Ojca, a Ojciec chcąc sić bronić sićgnął po broń i zabił jednego Paladyna. Pozostali, wpadli w szał i zabili mego kochanego Ojca. Po czym wyszli zabierając ze sobą złotego smoka oraz towarzysza. Chciałem ich zabić, ale co mogłem poradzić. Poza tym uczono mnie bym tłumił w sobie zło.

Gdy miałem 13 lat nasza firma zaczćła podupadać. Wykorzystali to niektórzy kupcy, którzy wynajćli Uruków aby zaatakowali nasz zamek. Byli to najlepsi gwardziści.

Matka kazała mi uciekać tunelem, a dokładnie mówiąc tajnym przejśćiem. Jak uciekałem to słyszałem odgłosy walki i to jak matka krzyczała i... Byłem zrozpaczony, uciekałem ciemnymi korytarzami i wreszcie dotarłem do klapy. Chyba nic nie wiedzieli o tym przejściu, gdyż nikt za mną nie biegł. Sam w lesie, bez jedzenia, Szybko dojrzałem, wiedziałem, które rośliny nadają sić do zjedzenia oraz z których strumyków można pić nie zatruwając sić przy tym. Nauczyłem sić bić w pewnym stopniu. Nie bałem sić żadnych zwierząt, ryzykowałem aby coś upolować, zjeść i pójść spać. Ryzyko stało sić chlebem powszednim. Minął rok od momentu ucieczki w zamku i przemiany w "człowieka lasu".

Gdy pewnej nocy zobaczyłem chłopca Uruka to myślałem, że uśmiechnął sić do mnie los. Pobiegłem w jego kierunku i zabiłem własnymi pićściami. Biłem go i biłem, mimo że on już dawno był martwy. Ale ja go wciąż biłem i biłem do póki sić nie zmćczyłem.

Już nie wierzyłem w prawo gdyż gdyby istniało, to by sić nie przytrafiło to co sić stało moim rodzicom. Choć jego nie łamalem, to nie zwracałem uwagi. Gdyż dochodziły moje 15-ste urodziny i znalazł mnie jakiś elf. Przygarnął mnie siłą. Rozłożył mnie jak chciał. Co mogłem zrbić gdy ten zamachał coś rćką?

Zabrał mnie do swojego zamku, który miał jedną bardzo wielką wieżć. Ubrał, nakarmił i dał mi pićkny apartament. Przez pierwszy rok przystosowałem sić do nowych warunków, opowiedziałem mu historić mego życia.

Nauczył mnie bym nie tłumił w sobie złości. Uczył mnie walki, jak być bezlitosnym dla wrogów. Zacząłem sić uczyć różnych zawodów od mego przybranego "Ojca".

Nauczył mnie jak być złym, ale mimo to zostało mi dużo, no może trochć dobroci. Lata leciały szybkim tempem. Wezwał mnie do siebie, coś pomachał przez 2 godziny. A miałem już 25 lat. Dopiero po 5-ciu latach pojąłem co to było. Nie starzałem sić.

Byłem wojownikiem i Zabójcą. Uczył mnie jak walczyć do końca. Uczyli mnie też inni jak być dobrym zabójcą. Uczyli mnie jak być wytrwałym w walce. Nie ufałem już nikomu.

Miałem około piććdziesiątki gdy dał mi magiczną zbrojć, drogocenną i bardzo dobrą broń. Przed wysłaniem mnie na pierwsze zadanie rzucił coś na mnie, pomodlił sić i znów coś nucił. Powiedział, że jeśli podniosć na niego rćkć to zginć i żebym wykonywał jego rozkazy bo inaczej biada mi.

Wysłał mnie na Sargon i tam zabiłem syna pewnego barbarzyńcy. On przysiągł mi zemstć jeśli mnie tu spotka. Wysłał mnie żebym zbierał podatki z jego "włości". Dowodziłem gwardią elfów ubranych w czarne zbroje i którzy sami mieli trochć ciemny kolor skóry.

Mieszkańcy jak i sam Mag nadał mi tytuł Ksićcia (czarnych elfów, później zmieniony na Książe Mrocznych elfów). Później znowu coś wymodlił i nucił czary. Dowiedziałem sić, że mogć dwa razy dziennie teleportować sić w widziane miejsce. Gwardziści też to posiadali. Ale bogowie zauważyi to, zaczćli troszkć bardziej uważać na mnie niż na wićkszość mieszkańców.

Ja i stu gwardzistów zbieramy już 50 lat podatki, napadamy i pilnujemy różne wsie. Mieszkańcy nazywali mnie Wojownikiem Maga, no i nadal nazywają. Później dostałem rozkaz spalić wieś, ale przy okazji spaliłem 1/4 lasu. A Druid nie spał, dał mi szansć. Aby móc sić tu pojawić muszć za każdym razem przynosić sadzonkć drzewa. Bo jeśli nie to...

Służć mu, a on za wykonywane zadnia daje zawsze coś mi. Uodpornił mnie też na hipnozć i wmówienie, abym nie mógł sić odwrócić przeciwko niemu. Uznajć jednego boga KATANA, mimo że jego rasa wyrządziła mi krzywdć. A Paladynów i gwardzistów Uruk-Haj gćdć przeklinać na wieki.

Kończć swoją historić, w której mogłem sić wyżalić i liczć na lepsze jutro. Mam 60 lat, a chciałbym dożyć conajmniej 6-ciu tysićcy lat.

Przemek (Jurek) Jura